Mam mieszane odczucia po tym filmie. To był świetny temat na co najmniej dobry film. Uciekający przed mafią młody człowiek, który ma wyrzuty sumienia. Ludzkie odruchy to rzadkość w tego typu produkcjach. Niestety, muszę przyznać, film okazał się banalny. Finałowa scena tak skopana, że aż zęby puchną, wątek miłosny także, emocjonalne problemy głównego bohatera też płytkie. Więcej głębi było w "Esmeraldzie", choć scenariusz na porównywalnym poziomie :). Szkoda, bo to mógł być naprawdę interesujący film. A teraz plusy: bardzo dobrze, że to nie był film w stylu "zabili go i uciekł", (mam już takich dość, oglądam tylko nieliczne, kiedy mam ochotę na jakiegoś "mózgotrzepa"), fajnie zagrane role księży i te dzieciaki też sympatyczne. Podsumowując - dotrwałam do końca głównie za sprawą przystojnego Michaela Suttona :D